Granta McFetridge’a Spacer Piękną Drogą
Jak mówi Grant McFetridge, jego życie od dziecka wydawało się piękne, niezależnie od tego, jak okropne rzeczy mu się przydarzały. Dowiedział się dużo później, że był jednym z tych szczęściarzy, którym dane było narodzić się ze stanem świadomości zwanym „Piękną Drogą” ( „the Beauty Way”). Różnice między nim a jego rówieśnikami były niezauważalne zarówno dla niego, jak i dla innych. Dopiero gdy przekroczył dwadzieścia lat uświadomił sobie jasno, że jest jednak inny niż ludzie, których znał. Nie mając lepszego wytłumaczenia, przyjął, że wynika to z różnic kulturowych.
Wszystko zmieniło się, gdy w wieku 29 lat, podczas bardzo traumatycznych wydarzeń w jego życiu wrócił do stanu „przeciętnej świadomości”. Jak mówi, było to dla niego jak wtrącenie do piekła. Ludzie zwykle nie uświadamiają sobie, w jak marnym stanie świadomości się znajdują; nie mają po prostu poziomu porównawczego, z wyjątkiem może tylko krótkich mgnień szczęścia.
Dla Granta był to początek długiej i ciernistej drogi, początek konkwisty, którą zaczął prowadzić, żeby odzyskać to, co utracił. Miał w zanadrzu kilka atutów, które teoretycznie powinny mu pomóc w poszukiwaniach.
- Po pierwsze: dokładnie wiedział jakie są różnice w stanach bycia i mógł je wyrazić w czystym języku angielskim.
- Po drugie: wiedział, że jest to stan bycia, który może mieć KAŻDY, miał go przecież od 29 lat!
- Po trzecie: wiedział, że to nie praktyki duchowe, nie terapia czy bycie dobrą osobą pozwoliło mu osiągnąć ten stan – miał ten stan od kołyski, ale w żadnym wypadku nie świadczyło to, że był doskonałym, duchowo rozwiniętym dzieckiem.
Znalazł duchowych nauczycieli, ale ku jego najwyższej konsternacji nie mieli oni najmniejszego pojęcia, o czym Grant mówi. Duchowe praktyki, które zaczął wykonywać z wytrwałością graniczącą z fanatyzmem, nie przyniosły mu stanu jakiego potrzebował. W tym czasie, praktykując pewne techniki, przeżył klika szczytowych doświadczeń duchowych i szamańskich. Co go zadziwiło, były one zabawne, ale ale nie były tym, czego szukał. Nie mógł zrozumieć, co się dzieje w jego psyche.
W tym czasie pracował jako odnoszący sukcesy konsultant w inżynierii elektrycznej i wykładowca uniwersytecki trenujący innych, jak szukać i rozumieć ukryte prawidła, leżące u podstaw różnych procesów. Uczył się praktycznie każdego modelu, przekonania i praktykował wszystko, co mógł znaleźć. W jego rozumieniu nic nie przybliżało go do właściwej drogi, a jego doświadczenia były często w sprzeczności z tym, co czytał.
Zaczął w tym czasie chorować tak poważnie, że jego życie znalazło się w zagrożeniu. To pchnęło go do uczenia się technik uzdrawiania fizycznego i emocjonalnego. Był już bliski śmierci, gdy jego przyjaciel uleczył go, stosując zmodyfikowaną wersję Oddychania Holotropowego Stanislava Grofa. Wtedy stało się dla niego jasne, że powodem choroby była ogromna rozpacz, której doświadczył w wieku 29 lat. Sprawiło to, że podjął podświadomą decyzję, że dalsze życie w tym stanie nie ma sensu. Uświadomiło to Grantowi, jak ważne jest emocjonalne zdrowie, zdecydował więc uzdrowić wszystko, co było w jego psyche.
Aby tego dokonać, wynalazł i rozwinął technikę WHH (the Whole-Hearted Healing – Uzdrawianie Całym Sercem), jako że nie było w tym czasie dostępnej szybkiej, efektywnej i trwałej techniki uzdrawiania. Eliminując swój traumatyczny materiał, Grant uświadomił sobie „trójcową” naturę mózgu. (Później odnalazł w literaturze, że w roku 1960 odkrył ją Paul MacLean, ale ten fundamentalny zdawałoby się przełom w zrozumieniu rzeczywistych ukrytych biologicznych podstaw dynamiki psyche nie znalazł nigdy zrozumienia wśród psychologów. I ciągle, aż do tamtego dnia, były praktycznie nieznane.)
Mówiąc w skrócie, nasz mózg podzielony jest na części, z których, u człowieka w „przeciętnym stanie świadomości”, każda działa niezależnie. Te części, chociaż mają swoje naukowe nazwy, znamy jako ciało, serce i umysł. Są także jeszcze inne mózgi, ale o nich większość ludzi wie już znacznie mniej. Z tym wglądem, Grant uświadomił sobie że wiele (chociaż nie wszystkie) ze szczytowych stanów świadomości pojawia się, gdy mózgi te są ze sobą połączone i gdy pracują razem, jako zjednoczony organizm. I że stan który Grant utracił pojawi się, gdy pewne mózgi połączą się ze sobą.
Teraz, chociaż Grant zrozumiał CO jest niezbędne by odzyskać swój „Spacer Piękną Drogą”, ciągle nie wiedział JAK to uczynić. Było tak wiele ślepych ścieżek w jego próbach zrozumienia, włączając w to wszystkie te duchowe i szamańskie doświadczenia… Postanowił więc uzdrawiać cały swój traumatyczny materiał, jedno wydarzenie po drugim, aby metodą prostej eliminacji znaleźć to, co spowodowało, że jego mózgi rozłączyły się. Nie było to zbyt eleganckie podejście, ale Grant nie miał na razie lepszego pomysłu. Ciągle miał zapewnioną pomoc kilku bardzo odważnych ochotników którzy wystąpili jako jego świnki doświadczalne, bez nich prawdopodobnie nie mógłby niczego zdziałać.
W końcu, po sześciu miesiącach, kluczowy problem został przełamany i znaleziono rozwiązanie. Doprowadziło to Granta do sytuacji, że wszystko to, co czytał i czego doświadczył w końcu połączyło się elegancko w prosty „Model Wydarzeń Rozwojowych” („developmental events model”). To był szczytowy okres w jego życiu! W końcu zrozumiał, co powoduje wszystkie te inne niezwykłe stany świadomości oraz szczytowe doświadczenia i co robić by przywoływać je efektywnie. Stwierdził, że wyszedł daleko, daleko dalej, poza swój pierwotny cel, którym było odzyskanie stanu „Spacer Piękną Drogą” – dalej niż mógł sobie wyobrazić. Fundamentalny przełom, jakiego dokonał, prowadził do wielu różnorakich odkryć na polu uzdrawiania, duchowości i innych podstawowych pytań rodzaju ludzkiego.
Na podstawie artykułu „Introduction to Peakstates”oraz książki Granta McFetridge „Peak States of Conciousness –Theory and Applications” opracował:
Edward Rodziewicz